Autor ANDRZEJ BOGUSZ

22 lutego 2022

Ryzyko czy ryzykanctwo

Zysk w biznesie: jest premią za ryzyko czy za ryzykanctwo? Czy – i po co – zarządzać ryzykiem w biznesie?

 

Premia za ryzyko to pojęcie z rynków kapitałowych. Ale w potocznym rozumieniu sukces w biznesie odnosi ten, kto odważnie podejmuje ryzyko. Oczywiście pomijając tych biznesmenów, którzy działają nieuczciwie i/lub nielegalnie (choć oni również podejmują ryzyko). A jak jest naprawdę? Wszyscy (większość) tych osób naprawdę „podejmowała” ryzyko? A może po prostu miała szczęście, a wielkiej rzeszy bankrutów, którym tego szczęścia zabrakło – po prostu ich nie widzimy, bo zniknęli szybciej niż się pojawili? Czy można, w jakimkolwiek stopniu, mieć wpływ na to, że „coś” lub „ktoś” nas zdmuchnie z rynku czy nie? Wielu uważa, że w biznesie trzeba mieć przede wszystkim intuicję i szczęście. Ja uważam, że warto to mieć. Ale trzeba czegoś więcej.

 

ZARYZYKUJESZ?

Oderwijmy się od spraw zawodowych. W codziennym życiu: czy nie słyszysz – lub sam sobie nie mówisz – „Zaryzykujesz?”, „Zaryzykuj!”? 

Jaka to sytuacja? Potrzebujesz coś zrobić. W konkretnym celu. W danej sytuacji.

To może być kupno kwiatów dla niedawno poznanej dziewczyny, złożenie aplikacji do nowej pracy, wyjazd na wakacje w nowe, nieznane miejsce.

Zjazd na nartach trasą dla zaawansowanych, wejście do ciemnej piwnicy, prośba o podwyżkę.

Powstrzymanie napastnika, wejście na stromy szczyt, przyznanie się publiczne do własnych poglądów.

Dużo przykładów. Każdy człowiek ma do czynienia z tym pytaniem stale.

 

Za-RYZYK-ujesz? Co się dzieje, gdy takie pytanie pada w myślach?

- co się stanie, gdy to zrobię?

- co muszę zrobić, żeby się stało?

- co może sprawić, że mi się nie uda?

- co może mi pomóc?

- co przydatnego potrafię, a czego nie?

- mam już podobne doświadczenia?

- jak mogę się zabezpieczyć?

- co może się zdarzyć w przypadku porażki?

- wreszcie (a może na początku) – po co to mam/chcę zrobić?

Pewnie wiele jeszcze innych myśli często bardzo szybkich i odruchowych.  Ale gdyby ich nie było – sami uznalibyśmy, że robimy coś bezmyślnie. „Na głupa”. Pełne oburzenie.

I pełna zgoda: zanim zaryzykujemy, odpowiemy (sami sobie) „za-RYZYK-uję!”, oceniamy sytuację, ważymy za i przeciw, rozważamy konsekwencje, szanse powodzenia. Stajemy się ŚWIADOMI sytuacji i jej uwarunkowań. Następnie podejmujemy DECYZJĘ: robimy to – lub nie. Podejmujemy ryzyko – lub uznajemy, że nie warto. A następnie DZIAŁAMY zgodnie z tą decyzją. I oczywiście – czasem się zdarzy, że nasza ocena sytuacji, wynikająca z niej decyzja i podjęte działanie były nieprawidłowe. Może prawidłowe – ale nieskuteczne, bo… bo akurat nastąpił ten jeden na sto przypadek, w którym nasze zabezpieczenia i analiza były błędne. Nie mogliśmy – lub nie potrafiliśmy – temu zapobiec. Życie toczy się dalej, jesteśmy bogatsi o doświadczenie i (oby) mądrość życiową. I ponownie stajemy przed pytaniem „zaryzykujesz?” – odpowiadając na nie często w ciągu sekund.

 

RYZYKO

Czym jest ryzyko? Wbrew pozorom, nasze codzienne postępowanie znakomicie oddaje jego naturę – i nie odbiega od rozumienia książkowego – biznesowego czy akademickiego.

W każdej sytuacji świadomego działania mamy jakiś CEL, który chcemy (lub powinniśmy) osiągnąć. W osiągnięciu tego celu mogą nam przeszkodzić (lub paradoksalnie również pomóc) różne NIEPEWNE zdarzenia – na wystąpienie, których nie mamy wpływu. Zdarzenia te (jeśli wystąpią) będą wpływać na nasz cel w większym lub mniejszym stopniu. Mamy do czynienia z NIEPEWNOŚCIĄ. To stan braku informacji, wiedzy. Stan niepewności jest zupełnie normalny – nie wiemy wszystkiego. Niepewnością nie można zarządzać. (Z definicji jest „niepewna”.)

Ale jej wpływem na to, co chcemy osiągnąć – już tak.

 

Ryzyko – to wpływ niepewności na cele.

Ryzyko – to niepewne zdarzenie, które, jeżeli by zaszło, może wpłynąć na osiągnięcie celów.

 

Dalej mamy niepewność. Ale – stawiamy jej granice.

Wiemy jakie zdarzenia „niosą” ze sobą ową niepewność (a przynajmniej potrafimy określić część z nich). I często potrafimy im zapobiegać. Przynajmniej częściowo. A jeżeli nasze zabezpieczenia nie zadziałają – na kolejne takie zdarzenie będziemy znacznie lepiej przygotowani. Przymykamy okno przed burzą bo wiemy, że może nam zalać mieszkanie (nie dlatego, że mama nam zawsze kazała to robić). A gdy mimo to zaleje – wprowadzimy zamykanie pełne. Zmniejszymy ryzyko zalania.

Wiemy też jakie skutki może mieć takie zdarzenie (a przynajmniej potrafimy określić część z nich). I – podobnie – zapobiegamy im tak, jak potrafimy. Zalanie może spowodować konieczność remontu podłogi – więc mamy polisę na wypadek między innymi takiej sytuacji. A jeśli się okaże, że zalaliśmy sąsiada – to w kolejnym roku zapewne uzupełnimy nasza polisę o odpowiedzialność z tego tytułu. Zmniejszamy skutki zalania.

Stawianie granic wpływowi niepewności na nas, na nasze zamierzenia – to istota zarządzania ryzykiem. Nie eliminujemy niepewności. Ale istotnie ją ograniczamy.

 

RYZYKO W BIZNESIE

Podczas pracy z różnymi klientami często zadaję pytanie: „Po co samochód ma hamulce?”. Zazwyczaj (grubo ponad 50%) odpowiedź jest jedna: „No jak to? – żeby hamować!”. Odpowiadam: „Aha, to samochód jest po to, żeby hamować, bo jeśli nie – to po co mu hamulce?” (tu bywa pewna konsternacja). Tu przytaczam zazwyczaj opowieść dziennikarza sportowego, posadzonego za kierownicą sportowego wozu, z kierowcą rajdowym jako pilotem. „Pilot” udzielił mu krótkiej lekcji: „Przed zakrętem, gdy widzisz pierwszy znak ostrzegawczy – nie hamujesz. Gdy widzisz drugi – nie hamujesz. Gdy widzisz trzeci… - nie hamujesz!” Dziennikarz: „Jak to, to kiedy hamuję???”. Rajdowiec: „Na zakręcie! Masz dobre hamulce, znaki nie są dla samochodu, ale dla Ciebie, żebyś się przygotował!”.

Samochód ma hamulce po to, by… szybciej jeździć! Im lepsze hamulce, tym szybciej – i bezpieczniej – można dotrzeć do mety.

Taką sama rolę (jak hamulców dla samochodu) pełni ryzyko dla biznesu.

 

Firma, która świadomie zarządza ryzykiem, jest jak szybki samochód z dobrymi hamulcami: niedościgła i groźna dla konkurencji, bezpieczna i stabilna dla pracowników i właścicieli.

 

Nie przewidzi się wszystkiego, nie wszystkiemu da się zapobiec. Pamiętam stwierdzenie ze starego kryminału: „Jest ze sto różnych czynników (śladów, poszlak, informacji), przez które może wpaść przestępca. Jeśli przewidzi i zapobiegnie połowie z nich – mamy do czynienia ze zbrodnią (prawie) doskonałą”. To daje do myślenia - bo w biznesie jest podobnie. Im więcej ryzyk zidentyfikujemy i przygotujemy się na nie – tym większą mamy szansę na sukces. Również w szrankach z konkurencją: skuteczniejsza firma, odnosi sukces rynkowy, mniej skuteczna – jest z rynku rugowana. Firma, która przewidzi i będzie zapobiegać wystąpieniu i skutkom ryzyk na jej drodze – będzie biznesowo bardziej skuteczna niż taka, która tego nie robi. I na tym polega idea ZARZĄDZANIA RYZYKIEM.

 

RYZYKO A RYZYKANCTWO

„Nasz Właściciel podejmował szereg ryzykownych decyzji.” Słyszę to często, w różnych formach – jako uzasadnienie „wspaniałej” intuicji biznesowej szefa. Zwłaszcza w odniesieniu do początków działalności. Jest to – niestety – nierzadko prawda: była setka podobnych mu „młodzieńców” w tym biznesie, wszyscy podejmowali „ryzykowne” decyzje, większość zbankrutowała, ten jeden miał szczęście – i dlatego właśnie z nim mogę rozmawiać. Jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. To, że dalej jego biznes funkcjonuje nie wynika z dalszego podejmowania „ryzykownych” decyzji (bo z wiekiem to raczej mija), ale z osiągnięcia pewnej stabilności, bariery wejścia na rynek, grona managerów (często dzieci), które prowadzą ten biznes.

Bo dobrze, odpowiedzialnie zarządzając ryzykiem wcale nie podejmujemy ryzykownych decyzji, ale decyzje bardzo dobrze skalkulowane. Na chłodno. Określamy nasz apetyt na ryzyko – i zgodnie z nim decydujemy o realizacji działań zmniejszających ryzyko – lub o akceptacji ryzyka takim, jakie jest. Świadomie godzimy się na skutki materializacji. Bo wiemy, że najprawdopodobniej to „coś” nie nastąpi, a jeżeli już, to poradzimy sobie z następstwami. Świadomie podejmujemy taką decyzję.

Utopia? Niestety, często tak. W codziennym życiu potrafimy zidentyfikować i nazwać zachowania ryzykanckie, nieodpowiedzialne. Pomijając pewien margines błędu (nie społeczny, choć częściowo się pokrywają) – wiemy, dlaczego lepiej zapinać pasy w samochodzie i nie przekraczać pewnej prędkości, dlaczego nie należy kraść lub produkować narkotyków, dlaczego warto przeznaczać czas na wychowanie swoich dzieci i dlaczego nie należy klikać we wszystkie linki obiecujące wielkie zyski.

W biznesie, często na wysokich szczeblach, takie myślenie bywa obce. Podejmowane są decyzje na podstawie widzi-mi-się („nie lubię cyrylicy, bierzemy wykonawcę z Czech, a nie z Ukrainy”), ambicji („to biuro jest tak wypasione, że musimy je mieć!”), lenistwa („rzućmy monetą – a co, są trzy opcje? – to zagrajmy w marynarza!”), bezkrytyczności („wymyśliłem strategię – będziecie ją wdrażać!”) – i wielu innych. Jest to przeciwieństwo podejścia, które z wielu opcji każe eliminować najbardziej niekorzystne, ryzykowne – i podejmować decyzje w oparciu skalkulowane, zarządzane ryzyko. Często też jest tak, że od niższego szczebla wymaga się działania bardzo przemyślanego, popartego analizami (w tym ryzyka), co niestety nie przekłada się (a raczej nie ma poparcia) w działaniach top-managementu.

Oczywiście, manager/właściciel – ryzykant też często swoje zrobi – i zarobi. Otrzyma zysk. Ale, pomimo spektakularności takiego „sukcesu” nie jest to wspomniana na początku „premia za ryzyko”. To wygrana na loterii (bo jak wiadomo, żeby wygrać – trzeba grać). Premia – to zapłata za systematyczną i odpowiedzialną pracę. Często ciężką i żmudną – ale budującą przyszłość.

 

Może to smutna konkluzja: często poznaję biznesmenów traktujących swoje firmy jak skoki na bungee: brawura, brak rozwagi, niezdrowe emocje. Unikam ich jak potrafię.

Chciałbym (i nie tylko ja) współpracować z odpowiedzialnymi, świadomymi i uczciwymi managerami i przedsiębiorcami. Takimi, którzy otrzymując do ręki broń przeciw zagrożeniom na swojej drodze – a taką jest między innymi zarządzanie ryzykiem – uczą się z niej korzystać i stosują ją. Spotykam takich i bardzo mi z nimi po drodze. I takich spotkań wszystkim życzę.

Wyrażam zgodę na przetwarzanie powyższych danych oraz potwierdzam zapoznanie się z Zastrzeżeniami prawnymi, Polityką prywatności i cookies. Administratorem danych osobowych zbieranych za pomocą tego formularza jest AB CONSULT Andrzej Bogusz, NIP 7121566589

WYŚLIJ WIADOMOŚĆ DO AUTORA
WYŚLIJ WIADOMOŚĆ DO AUTORA
Formularz został wysłany — dziękujemy.
Proszę wypełnić wszystkie wymagane pola!

Artykuły tego Autora

18 grudnia 2022
Nestor chce zachować ciągłość swojego istnienia. W dzieciach i w firmie. Tak, by móc powiedzieć po latach, w wygodnym fotelu: „To MOJA firma, JA ją stworzyłem, zarządzają nią MOJE dzieci”.
06 grudnia 2022
Zarządzanie ryzykiem podczas sukcesji jest jedną z najbardziej efektywnych metod osiągnięcia celu sukcesji, nawet przy użyciu najbardziej uproszczonych technik. Dla każdego Właściciela biznesu sukcesja to kamień milowy, jedyny i niepowtarzalny
24 marca 2022
Analiza ryzyka jest jednym z podstawowych narzędzi zwiększających szanse biznesu na bezpieczne przejście przez kryzys: sytuacja wojny, pandemia, czy krach giełdowy. Taka analiza, która jest początkiem, a nie końcem, podlega
22 lutego 2022
Zysk w biznesie: jest premią za ryzyko czy za ryzykanctwo? Czy – i po co – zarządzać ryzykiem w biznesie? Premia za ryzyko to pojęcie z rynków kapitałowych. Ale w